niedziela, 22 września 2019

XVI. ... w to miejsce czasami odchodzi któryś z nas...

~ Suzanne ~

- Musisz powiedzieć mu w końcu prawdę. - Julia patrzy na mnie i wiem, że ma rację.
- Myślisz, że to takie proste? Jak mam powiedzieć, że zostało mi kilka tygodni, może jeszcze mniej. - boję się, że prawda mnie zabije. Jeśli on ode mnie odejdzie to już będę martwa. - Julia po prostu daj mi czas. Powiem mu, ale..
- Nie ma żadnego " ale " . Andreas chce zawiesić karierę żeby być przy Tobie. Weźmiesz odpowiedzialność za to, że zmarnuje swoją szansę?
- Nie pozwolę mu na to. Obiecuję, że... - czuję zbliżający się atak, ale jakimś cudem udaje mi się go stłumić w zarodku. - Zaufaj mi, proszę.
- Masz tydzień. Rozumiesz? Masz siedem dni na to żeby nie tylko powiedzieć mu prawdę, ale przede wszystkim przekonać go do tego, że Wasz związek nie ma sensu. Inaczej powiem mu o Annie. 
- Nie możesz... - słysząc głos Andreasa tracę nad sobą panowanie. Boję się na niego spojrzeć.



~ Andreas ~

Spodziewałbym się wszystkiego, ale scena, która rozgrywała się zaledwie kilka metrów ode mnie odrobinę zbiła mnie z tropu. Docierały do mnie zaledwie strzępy zdań, które padały. Zrozumiałem, że Julia i Suzanne ostro się o coś kłócą. Nie miałem najmniejszego zamiaru pozwolić na to, by moja siostra nastawiała Suz przeciwko mnie. Postanowiłem wkroczyć. Musiałem się dowiedzieć, co takiego się między nimi wydarzyło. Przecież jeszcze do nie dawna świetnie się dogadywały. 
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale może ktoś mi powie co się tu dzieje? - Julia wygląda na zaskoczoną, a Suz boi się nawet na mnie spojrzeć. - A zatem? Ktoś łaskawie powie mi co jest grane? - żadna z nich nie raczy odpowiedzieć na moje pytanie. - Julia? - moja siostra wbija wzrok gdzieś daleko za Suz i udaje, że nie słyszy tego, co do niej mówię.
- Andreas.. ale co Ty tutaj robisz? - dopiero po chwili Suzanne odzyskuje rezon i próbuje zmienić temat. - Nie powinieneś być na treningu?
- Nie zasłaniaj się moimi treningami tylko powiedź mi o co się kłóciłyście? - nie tęga mina mojej siostry sprawia, że czuję siarki na plecach.
- Andi, ja... - nie wiem co się z nimi dzieje. Zachowują się jakby były dla siebie obce. - Porozmawiajmy w domu. - dopiero po chwili Suz decyduje się na oświecenie mnie. - Lepiej będzie jak już pójdziesz. - jej głos pozbawiony jest emocji. To do niej nie podobne. Zupełnie jakby nie należał do niej. Julia odwraca się na pięcie i wsiada do swojego samochodu. Odjeżdża z piskiem opon. Suz nadal stara się na mnie nie patrzeć i czuję, że to co ma mi do powiedzenia nie wpłynie dobrze na moje samopoczucie. A jeszcze przed chwilą miałem tak wyśmienity humor...
- Przepraszam. - słyszę smutek w jej głosie. Walczę sam ze sobą. Mam ochotę podejść od niej i przygarnąć do siebie, sprawić żeby wszystkie jej troski uleciały w niebyt. 
- Kochanie dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada? - uśmiecha się do mnie i nerwowo zagryza dolna wargę. Zupełnie jakby szukała w głowie jakiegoś sensownego wytłumaczenia stanu, w jakim się obecnie znajduje.
- Tak. Po prostu przez leki, które ostatnio przyjmuję mam okropne mdłości i zawroty głowy. Nie martw się. - próbuje mnie przekonać, ale jej słowa jakoś do mnie nie trafiają. - Chodźmy do domu, bo trochę zmarzłam. - Suzanne odwraca się i powoli kieruje w stronę furtki prowadzącej do mieszkania. Jej ruchy są niepewne, pełne sprzeczności. 
- Napijesz się czegoś? Może zrobię gorącej czekolady? - jest strasznie spięta. Ucieka wzrokiem i stara się nie patrzeć na mnie. Dopiero po chwili spostrzegam łzy w jej oczach. Teraz wiem, że jej kłótnia z moją siostrą była czymś więcej niż tylko sprzeczką koleżanek. - Usiądź.
- Suz czuję, że dzieje się coś złego. Powiedź mi. Wiesz przecież, że możesz mi zaufać.
- Wiem. Tylko... to nie jest takie proste. 
- A czy w naszym życiu coś kiedykolwiek było proste? - uśmiecha się do mnie nie pewnie. Widzę jak zaciska dłonie ze zdenerwowania. Dotykam delikatnie jej policzka, słyszę jej ciche westchnienie. Ostrożnie składam na jej ustach pocałunek. - Musisz mi tylko zaufać.
- Obiecaj tylko, że nie zrobisz niczego głupiego. - jest dziwnie rozkojarzona. Bierze głęboki oddech i...
- Wczoraj dostałam wyniki badań. - przymyka na moment oczy. - Terapia, która wprowadził Florian nie daje takich rezultatów jakich się spodziewał. Guz nadal się powiększa. - przez moment to co mówi kompletnie do mnie nie dociera. - Andreas ja nie mogę Cię w to wciągać. Umrę. Prędzej czy później, ale jednak umrę. Powinieneś trzymać się ode mnie z daleka. - jej słowa sprawiają, że nagle wszystko inne przestaje się liczyć. Wszystko poza nią i naszą wspólną przyszłością.
-Nie. Rozumiesz? Nie pozwolę Ci na to. Nie zostawisz mnie. Na pewno nie teraz. - Suz szlocha, a ja przygarniam ją do siebie.
- Nie mam zbyt wiele czasu. To niesprawiedliwe. - dodaje szeptem.
- Wiem, ale zrobimy wszystko tak jak należy. - podnosi głowę i przygląda mi się kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Andi kiedy ja....
- Nic nie mów. Chociaż przez pięć minut pozwól, że to ja będę mówił, dobrze? - biorę głęboki oddech. - Pobierzemy się - tak szybko jak to tylko będzie możliwe. Spędzimy razem tyle czasu ile tylko będzie nam dane. I będziemy walczyć o każdy kolejny dzień.
- Oszalałeś? - wygląda jakby zobaczyła ducha. - Ani Twoja mama ani mój tato w życiu się na to nie zgodzą. To szaleństwo, Andreas. 
- Wiem, ale to jedyne czego w tej chwili chcę. Chcę żebyś została moją żoną. Tylko błagam nie mów " nie ". 
- Kocham Cię Andi. Od zawsze.
- Czy to znaczy " tak" ?
- Tak. - wiem, że czeka nas kilka kłótni, całkiem sporych zresztą. Mam to jednak gdzieś, bo wierzę, że w ten sposób tchnę w jej życie odrobinę radości. Wierzę, że zacznie walczyć, bo teraz będzie już miała dla kogo. 
szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis