~Suzanne~
Nie spieprzę tego.
Nie tym razem.
Jeśli jeszcze raz dane mi będzie Cię pocałować, to nie spieprzę tego.
Obiecuję.
Ta bezczynność doprowadza mnie do białej gorączki. Od kilku godzin gapię się w ten cholerny sufit i zastanawiam się nad tym, co wydarzyło się kilkanaście godzin temu. Wielokrotne próby skontaktowania się z Andreasem nie przyniosły żadnego rezultatu. A może... już mu przeszło? Może nigdy tak naprawdę mu nie zależało? Może tylko zabawił się moimi uczuciami, tak jak ja robiłam to od lat z Michaelem? Gdyby to ode mnie zależało ten wypadek skończyłby się inaczej. Wtedy nie musiałabym tęsknić. Nic bym nie czuła. Nie czułabym żalu, rozgoryczenia i złości. Jestem wściekła, potwornie wściekła. Mam do ojca ogromny żal, bo kiedy mama cierpiała on bawił się w najlepsze, znalazł sobie nową rodzinę. Gdzie w tym wszystkim jestem ja? Przecież jestem jego córką i nic tego nie zmieni.
- Kiedy to Ty okłamujesz innych, nie widzisz w tym żadnego problemu, prawda?
- Dlaczego zawsze stajesz po jego stronie? Nie boli Cię to co nam zrobił? Zdradził Cię, zdradził nas.
- Córeczko nikt nikogo nie zdradził. Tata miał prawo na nowo zbudować swoje życie.
- Gówno prawda. Potrzebowałaś go. Dlaczego nie walczyłaś?
- A Ty, Suzanne?
- Co ja?
- Dlaczego Ty nie walczysz?
- Nie rozmawiamy o mnie. Zostawiłaś mnie samą. Dlaczego po prostu nie powiedziałaś mi prawdy?
- Prawda czasem potrafi zranić dużo bardziej niż jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić.
- Lepiej udawać, że wszystko jest w porządku? Chcesz wiedzieć dlaczego nie walczę? Chcesz wiedzieć dlaczego podjęłam taką, a nie inną decyzję?
- Tak.
- W środku, od bardzo dawna jestem już martwa. Walczyłam ze sobą, próbowałam jakoś się podnieść, ale nie jestem taka jak Ty. Nigdy nie byłam. Wmówiłam sobie, że kocham Michaela, zaręczyłam się z nim, ale to coś wewnątrz mnie nadal nie chciało się zapełnić. Może to ze mną jest coś nie tak? Może ja po prostu jestem jakoś genetycznie zaprogramowana do tego żeby być nieszczęśliwą? Nawet Andreas przestał się do mnie odzywać. Może w porę zrozumiał, że pociągnę go na samo dno?
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Suz.
- Nie mam na to siły, mamo.
Te rozmowy zaczynają mnie dobijać. Wolałabym jakoś zapomnieć o tym, że jestem chora i po prostu przeżyć tych kilka miesięcy, które mi zostało. Jak mam stanąć przed tymi, których kocham i ot tak zburzyć ich uporządkowany świat? Słyszę skrzypienie drzwi i wracam myślami do szpitalnej sali, na której gniję od kilkunastu godzin.
- Widzę, że spodobało się pani u nas. - patrzę na lekarza i mam ochotę zaśmiać mu się w twarz.
- Niestety muszę pana zasmucić. Tym razem nie miałam nic wspólnego z tym nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. - zwracam uwagę na towarzyszącego mu mężczyznę.
- Pozwoli panienka, że przedstawię doktora Floriana Wolfa. To mój dobry znajomy i jeden z najlepszych neurochirurgów w całych Niemczech.
- Przecież on nie wygląda na niewiele starszego ode mnie. - zamiast się przymknąć, jak zwykle muszę dołożyć swoje trzy grosze.
- Miło to słyszeć, ale to "niewiele" w moim wypadku to prawie dziesięć lat.
- A czy kiedy już wyjaśniliśmy sobie kwestię wieku mogę dowiedzieć się, co Panów do mnie sprowadza? - przez szybę dostrzegam znajomą twarz. Tanja macha w moim kierunku, ale po chwili znika.
- Pozwoliłem sobie przeanalizować pani badania...
- Mam prośbę, proszę mi mówić po imieniu, dobrze? - Florian kwituje moją uwagę skinieniem głowy i wraca do przerwanej myśli.
- Jak już wspomniałem wcześniej pozwoliłem sobie zajrzeć do badań, które przeprowadziłaś kilka miesięcy temu z klinice w Berlinie.
- Nie mam zamiaru się truć. - ponownie wtrącam swoje trzy grosze.
- Nikt nie mówi o chemii. Chciałbym, za Twoją zgodą oczywiście, przeprowadzić nowe badanie. Tak dla pewności.
- Dla pewności? Potrzebujecie nowych badań żeby powiedzieć mi, że za rok o tej porze już mnie nie będzie? - po raz pierwszy od dnia, w którym dowiedziałam się o swojej chorobie dociera do mnie, że mam zaledwie kilkanaście miesięcy na to, by zrobić wiele rzeczy po raz pierwszy. I być może ostatni.
- Muszę Cię zasmucić, ale medycyna z każdym dniem idzie na przód. Na Twoim miejscu jednak troszkę bardziej zaufałbym lekarzom.
- Masz na myśli siebie, tak? - uśmiecha się do mnie i już wiem, że ciężko będzie z nim wygrać.
- A czy kiedy już wyjaśniliśmy sobie kwestię wieku mogę dowiedzieć się, co Panów do mnie sprowadza? - przez szybę dostrzegam znajomą twarz. Tanja macha w moim kierunku, ale po chwili znika.
- Pozwoliłem sobie przeanalizować pani badania...
- Mam prośbę, proszę mi mówić po imieniu, dobrze? - Florian kwituje moją uwagę skinieniem głowy i wraca do przerwanej myśli.
- Jak już wspomniałem wcześniej pozwoliłem sobie zajrzeć do badań, które przeprowadziłaś kilka miesięcy temu z klinice w Berlinie.
- Nie mam zamiaru się truć. - ponownie wtrącam swoje trzy grosze.
- Nikt nie mówi o chemii. Chciałbym, za Twoją zgodą oczywiście, przeprowadzić nowe badanie. Tak dla pewności.
- Dla pewności? Potrzebujecie nowych badań żeby powiedzieć mi, że za rok o tej porze już mnie nie będzie? - po raz pierwszy od dnia, w którym dowiedziałam się o swojej chorobie dociera do mnie, że mam zaledwie kilkanaście miesięcy na to, by zrobić wiele rzeczy po raz pierwszy. I być może ostatni.
- Muszę Cię zasmucić, ale medycyna z każdym dniem idzie na przód. Na Twoim miejscu jednak troszkę bardziej zaufałbym lekarzom.
- Masz na myśli siebie, tak? - uśmiecha się do mnie i już wiem, że ciężko będzie z nim wygrać.
- Zawalcz o siebie, a nie o swoje racje. - skończmy już ten bezsensowny dialog.
- Mnie również. Liczę na to, że pozwolisz sobie pomóc. A teraz dam innym szansę na to, by przekonali Cię do podjęcia leczenia. - mężczyźni wychodzą z sali, a Tanja zajmuje ich miejsce przy moim łóżku.
- Dziewczyno czy Ty chcesz żeby mój brat zaczął rozwieszać po mieście ulotki o Twoim zaginięciu? - kompletnie nie rozumiem nic z jej paplaniny.
- Jakie ulotki? - od czasu wypadku nie mogłam się z nim skontaktować, bo NIE ODBIERAŁ ode mnie telefonu. - Dzwoniłam, chyba z tysiąc razy.
- Andreas był u Ciebie w domu, ale nikogo nie zastał. Pomyślał, że...
- Że co?
- Że wróciłaś do Hoffmanna. - odwraca wzrok i patrzy w okno. - Pobili się o Ciebie.
- Co?! Kto?! - patrzę na nią kompletnie zaskoczona tym, co przed chwilą usłyszałam.
- No bo ta kolacja i w ogóle jakoś tak wyszło, że nasza mama i ojciec Michaela no wiesz... oni razem...
- Chcesz mi powiedzieć, że Twoja mama i ojciec Fab są parą?? O rzesz w mordę.
- Zabawne? To wyobraź sobie, że podczas rodzinnego spotkanka Twój były narzeczony przechwalał się jaką to ma cudowną i kochaną dziewczynę. Andreas mało piany z ust nie toczył jak Michael wspomniał Twoje imię. W dodatku celowo go prowokował głupim gadaniem o tym jaką to zgodną parą jesteście w intymnych sprawach.
- Zabiję go. Muszę tylko stąd wyjść i jak Boga kocham zabiję tego padalca. Najpierw próbuje się do mnie dobierać, a później... - dociera do mnie, że powiedziałam zdecydowanie za dużo. - Tanja nie możesz mu o tym powiedzieć.
- Przykro mi, ale to mój brat i nie mam zamiaru kryć tego całego Michaela.
- Chcesz żeby znowu rzucili się sobie do gardeł? - błagalnym wzrokiem patrzę na siostrę Andreasa. Wiem, że się waha, ale w końcu przyznaje mi rację.
- Tylko sobie nie myśl, że to tak na amen. W końcu mu powiem. Znam go i wiem, że nie będzie wtedy zachwycony. - przez kilka sekund panuje pomiędzy nami całkowita cisza.
- A więc Twoja mama i ojciec Fab? A to małpa nawet słówkiem nie pisnęła. - mówię bardziej do siebie niż do niej. - Przynajmniej u was obeszło się bez rewelacji.
- Nie wliczając awantury z ogromną dawką testosteronu. - Tanja puszcza mi oczko, ale po chwili poważnieje. - Jak Ty się tu w ogóle znalazłaś? Twój tata nie chciał nam nic powiedzieć, nawet Andreas nic z niego nie wyciągnął. A właśnie, mam coś dla Ciebie. - panna Wellinger przez chwilę szuka czegoś w swojej torebce. Dla mnie to wieczność, a dla niej pewnie normalka. - No chodźże tu. Mam. - z triumfalnym uśmiechem wyjmuje białą kopertę i podaje mi ją.
- I co ja niby mam z tym zrobić? - patrzy na mnie z politowaniem.
- Masz szczęście, że chociaż ładna jesteś. - mruczy pod nosem i posyła mi szeroki uśmiech. - Mój brat prosił żebym Ci to dała.
- A sam nie mógł mi tego przynieść? - czuję lekki zawód, że Andreas nawet mnie nie odwiedził.
- Pozwól mu jakoś ogarnąć to wszystko. Słowa Michaela naprawdę wprawiły go w osłupienie. - wyczuwam w jej głosie nutkę pretensji.
- Co on mu właściwie powiedział? - siadam na łóżku i odkładam kopertę na szafkę.
- Zaczął opowiadać jak Wy... no wiesz...
- Nie, nie wiem. - zaczynam się niecierpliwić. W dodatku czuję, że dalsza rozmowa nie przypadnie mi do gustu.
- Opowiedział Andreasowi ze szczegółami o tym jak ze sobą sypialiście. - robię wielkie oczy i w osłupieniu wpatruję się w Tanję.
- Uwierzył mu? - dziewczyna patrzy na mnie tak jakby nie rozumiała mojego pytania. - Andreas? Czy uwierzył Michaelowi?
- Nie wiem co roi się w głowie mojego brata, ale pojechał na zawody w nie najlepszej formie. - nie wiem co jest gorsze - świadomość tego, że uwierzył Hoffmannowi, czy to, że przez własną głupotę mogłam dać mu do zrozumienia, że mi na nim nie zależy?
- Zapomniałam o tych cholernych zawodach. - wyjmuję swoja komórkę i sprawdzam datę. - Muszę się stąd jakoś wydostać. Muszę mu to wszystko wyjaśnić.
- Lekarz Cię wypisze? - kręcę głową.
- Jaja sobie robisz? Sama się wypiszę.
- Mnie również. Liczę na to, że pozwolisz sobie pomóc. A teraz dam innym szansę na to, by przekonali Cię do podjęcia leczenia. - mężczyźni wychodzą z sali, a Tanja zajmuje ich miejsce przy moim łóżku.
- Dziewczyno czy Ty chcesz żeby mój brat zaczął rozwieszać po mieście ulotki o Twoim zaginięciu? - kompletnie nie rozumiem nic z jej paplaniny.
- Jakie ulotki? - od czasu wypadku nie mogłam się z nim skontaktować, bo NIE ODBIERAŁ ode mnie telefonu. - Dzwoniłam, chyba z tysiąc razy.
- Andreas był u Ciebie w domu, ale nikogo nie zastał. Pomyślał, że...
- Że co?
- Że wróciłaś do Hoffmanna. - odwraca wzrok i patrzy w okno. - Pobili się o Ciebie.
- Co?! Kto?! - patrzę na nią kompletnie zaskoczona tym, co przed chwilą usłyszałam.
- No bo ta kolacja i w ogóle jakoś tak wyszło, że nasza mama i ojciec Michaela no wiesz... oni razem...
- Chcesz mi powiedzieć, że Twoja mama i ojciec Fab są parą?? O rzesz w mordę.
- Zabawne? To wyobraź sobie, że podczas rodzinnego spotkanka Twój były narzeczony przechwalał się jaką to ma cudowną i kochaną dziewczynę. Andreas mało piany z ust nie toczył jak Michael wspomniał Twoje imię. W dodatku celowo go prowokował głupim gadaniem o tym jaką to zgodną parą jesteście w intymnych sprawach.
- Zabiję go. Muszę tylko stąd wyjść i jak Boga kocham zabiję tego padalca. Najpierw próbuje się do mnie dobierać, a później... - dociera do mnie, że powiedziałam zdecydowanie za dużo. - Tanja nie możesz mu o tym powiedzieć.
- Przykro mi, ale to mój brat i nie mam zamiaru kryć tego całego Michaela.
- Chcesz żeby znowu rzucili się sobie do gardeł? - błagalnym wzrokiem patrzę na siostrę Andreasa. Wiem, że się waha, ale w końcu przyznaje mi rację.
- Tylko sobie nie myśl, że to tak na amen. W końcu mu powiem. Znam go i wiem, że nie będzie wtedy zachwycony. - przez kilka sekund panuje pomiędzy nami całkowita cisza.
- A więc Twoja mama i ojciec Fab? A to małpa nawet słówkiem nie pisnęła. - mówię bardziej do siebie niż do niej. - Przynajmniej u was obeszło się bez rewelacji.
- Nie wliczając awantury z ogromną dawką testosteronu. - Tanja puszcza mi oczko, ale po chwili poważnieje. - Jak Ty się tu w ogóle znalazłaś? Twój tata nie chciał nam nic powiedzieć, nawet Andreas nic z niego nie wyciągnął. A właśnie, mam coś dla Ciebie. - panna Wellinger przez chwilę szuka czegoś w swojej torebce. Dla mnie to wieczność, a dla niej pewnie normalka. - No chodźże tu. Mam. - z triumfalnym uśmiechem wyjmuje białą kopertę i podaje mi ją.
- I co ja niby mam z tym zrobić? - patrzy na mnie z politowaniem.
- Masz szczęście, że chociaż ładna jesteś. - mruczy pod nosem i posyła mi szeroki uśmiech. - Mój brat prosił żebym Ci to dała.
- A sam nie mógł mi tego przynieść? - czuję lekki zawód, że Andreas nawet mnie nie odwiedził.
- Pozwól mu jakoś ogarnąć to wszystko. Słowa Michaela naprawdę wprawiły go w osłupienie. - wyczuwam w jej głosie nutkę pretensji.
- Co on mu właściwie powiedział? - siadam na łóżku i odkładam kopertę na szafkę.
- Zaczął opowiadać jak Wy... no wiesz...
- Nie, nie wiem. - zaczynam się niecierpliwić. W dodatku czuję, że dalsza rozmowa nie przypadnie mi do gustu.
- Opowiedział Andreasowi ze szczegółami o tym jak ze sobą sypialiście. - robię wielkie oczy i w osłupieniu wpatruję się w Tanję.
- Uwierzył mu? - dziewczyna patrzy na mnie tak jakby nie rozumiała mojego pytania. - Andreas? Czy uwierzył Michaelowi?
- Nie wiem co roi się w głowie mojego brata, ale pojechał na zawody w nie najlepszej formie. - nie wiem co jest gorsze - świadomość tego, że uwierzył Hoffmannowi, czy to, że przez własną głupotę mogłam dać mu do zrozumienia, że mi na nim nie zależy?
- Zapomniałam o tych cholernych zawodach. - wyjmuję swoja komórkę i sprawdzam datę. - Muszę się stąd jakoś wydostać. Muszę mu to wszystko wyjaśnić.
- Lekarz Cię wypisze? - kręcę głową.
- Jaja sobie robisz? Sama się wypiszę.
- Nie możesz lekceważyć swojego zdrowia. Andreas zrozumie.
- Gówno prawda. Jestem dorosła i sama będę o sobie decydować.
- Za cenę własnego życia? Co mu przyjdzie z Twojej śmierci?
- A co zyskałam ja na Twojej? Tata przynajmniej szybko się pocieszył.
- Młoda damo, chyba za dużo sobie pozwalasz.
- Wiesz mamo, właśnie dotarło do mnie, że traktowaliście mnie z tatem jak dziecko i nawet nie zauważyliście, że dorosłam.
Po godzinie siedzę w samochodzie Tanji i zastanawiam się nad słowami mamy. Niby ona i tata się kochali, ale ciągle nie rozumiem jak mogli ukrywać przede mną coś tak ważnego?
- Jesteś strasznie milcząca. - słowa mojej towarzyszki sprawiają, że mam ochotę się przed kimś wygadać.
- Mój tata sprawił sobie nową rodzinkę. - patrzę w okno, ale wiem, że Tanja mi się przygląda. - Przedstawił mi moją przyszłą mamusię i starter pack - braciszka i siostrzyczkę, która przyjdzie na ten świat za niespełna dwa miesiące.
- To chyba dobrze, że po śmierci Twojej mamy ułożył sobie jakoś życie? - zagryzam dolną wargę i zastanawiam się nad jej słowami.
- Mama kazała mi obiecać, że nie pozwolę mu na to żeby został sam. Tylko, że żadne z nich nie powiedziało mi o jego drugiej rodzinie. Ten chłopczyk, mówię Ci kropka w kropkę jak tata. Dam sobie rękę uciąć, że ojciec nie powiedziałby mi o nich, gdybym nie wróciła. - czy to odpowiednia pora na dokończenie tej historii? Czy to odpowiednia osoba? - Po śmierci mamy ojciec dostał obsesji. Rok w rok kazał mi robić badania, sprawdzał wyniki i odwiedzał setki lekarzy
- Chciał mieć pewność, że Ciebie również nie straci.
- Szkoda, że nie przewidział wszystkiego. - zatrzymujemy się na pasach. - Daleko jeszcze?
- Słuchaj kawałek do przejechania mamy. Może spróbuj się przespać? Naprawdę kiepsko wyglądasz.
- Nie ma to jak urocze komplementy. - korzystam jednak z propozycji i zamykam oczy.
- Suzanne nie możesz złościć się na ojca.
- Mogę. I będę. Okłamywaliście mnie. Nie zauważyliście nawet, że moje życie też się wtedy posypało.
- Kochanie, co masz na myśli?
- Nic, mamo.
- Suzanne, przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
- Ale co takiego chcesz usłyszeć? Że kiedy Ty cierpiałaś, ja po raz pierwszy naprawdę się zakochałam? Tak, mamo. Kocham go, nieustannie od tylu lat. Wiem, że nie mam prawa niczego od niego wymagać. Wiem, że moje życie bez niego nie miało sensu. Ale...
- Jeśli naprawdę go kochasz, zaufaj mu.
- Wierz mi lub nie, ale mam z tym ogromny problem. Ja nawet sobie nie ufam...
***
Znalezienie kwatery w Willingen graniczyło z cudem. Nie zależy mi na odpoczynku, chcę tylko porozmawiać z Andreasem i wszystko mu wyjaśnić.
- Zadzwoń do Twojego taty. - wiem, że to najrozsądniejsze i chyba jedyne rozwiązanie.
- Na Twoją odpowiedzialność. - rozmowa nie trwa długo. Nie mam ochoty udawać, że pomiędzy nami wszystko w porządku. Nie wiem czy potrafię mu wybaczyć to, że ukrywał przede mną Claudię i całą resztę. - Za dwadzieścia minut pod skocznią. - odkładam telefon i wrzucam go do plecaka. Mój wzrok pada na lekarstwa, które przepisał mi Wolfe. Zaczynam się nawet zastanawiać nad jego propozycją... A może jest dla mnie jednak jakaś szansa?
- Idź sama. Ja nie muszę oglądać mojego braciszka. Dość się już na niego napatrzyłam przez minione dwadzieścia dwa lata. - szczerzy się do mnie. - Trzymam kciuki. Spróbuje poszukać jakiejś miejscówki na nocleg, bo po nocy nie mam zamiaru wracać. - kieruję się w stronę skoczni. Z daleko widzę tłum dziewczyn i od razu wiem, że Andreas chyba trochę się przeliczył. Staję z boku i obserwuję jak robi sobie zdjęcia i rozdaje autografy. Podnosi wzrok i uśmiecha się do mnie.
- Chcesz stracić miłość swojego życia, bo nie masz siły zawalczyć?
- Nie, mamo... Nie chcę.
Podchodzę bliżej i przeciskam się przez tłum. Widzę po ich minach, że nie w smak im kolejna konkurentka. Nie wiem co mną kieruje, ale staję na przeciwko Andreasa i z delikatnym uśmiechem przyciskam swoje usta do jego. Słyszę jęk zawodu, ale nie zwracam na to uwagi.
- Stęskniłam się. - szepczę i przytulam się do niego. Jestem szczęśliwa, po raz pierwszy od bardzo dawna czuję, że znalazłam powód do tego, by o siebie zawalczyć. Wellinger odsuwa się ode mnie i patrzy mi w oczy. Dotyka mojego policzka. Przymykam oczy i chłonę całą sobą wszystko to, co dzieję się we mnie.
- Nie rób mi tak nigdy więcej. - otwieram oczy i patrzę na niego.
- Andreas, ale ja... - nie pozwala mi skończyć i nie bacząc na otaczający nas tłum ponownie przytula mnie do siebie.
- Myślałem, że zwariuję. - to wszystko jest takie naturalne, zupełnie jakbyśmy się dopełniali.
- Przepraszam. - mówię tylko.
Kocham Cię... Boże jak ja Cię kocham...
- Chodź. - Andreas łapie mnie za rękę i po chwili zostajemy sami. - Obiecaj mi coś, Suz.
- Wszystko, co tylko chcesz.
- Nie znikniesz już? Obiecaj, że zawsze będziesz blisko mnie.
- Obiecuję.
- A widzisz. Mówiłam, że on Ci pomoże...
Cieszę się, że wypadek Suzanne nie okazał się poważny. Mam nadzieję, że wizyta tego lekarza, przyniesie jakiś rezultat i podejmie ona walkę ze swoją chorobą. Ma w końcu dla kogo walczyć.
OdpowiedzUsuńJej relacja z ojcem na pewno będą teraz napięte. W końcu wieść o jego nowej rodzinie musiała ją zaszokować. Dziewczyna będzie potrzebowała czasu, aby oswoić się z tymi rewelacjami i spróbować wybaczyć.
Michael znowu próbował namieszać... I prawie się mu udało. Na szczęście Tanja wkroczyła do akcji i zapobiegła katastrofie.
Oby Suz i Andreas wszystko sobie wyjaśnili i nareszcie spróbowali stworzyć jakąś porządną relację między sobą. W końcu czekają na to od tylu już lat.
Czekam na następny rodział, jak zawsze z niecierpliwością.
Dużo weny. 😊