niedziela, 29 lipca 2018

VII. Po jednym oddechu nadchodzi kolejny.

~ Suzanne ~

 - Suz? - ze łzami w oczach patrzę na Tanję. - Dobrze się czujesz? - po kilkunastu godzinach jazdy w końcu siedzę we własnym pokoju. Zmartwiona mina panny Wellinger jakoś nie specjalnie mnie rusza.
- Powinnaś wracać do domu. - mówię tylko i odwracam głowę. Tępo wpatruję się w swój telefon. Na wyświetlaczu co rusz pojawia się uśmiechnięta buzia Andreasa. Od ponad sześciu godzin próbował się ze mną skontaktować chyba z dwieście razy. Jego wiadomości głosowe i smsy jeszcze bardziej ranią moje już i tak obolałe serce.
- Suz...
- Wynoś się! - wiem, że moje słowa sprawiają jej przykrość, ale ona tak bardzo go przypomina. - Po prostu zostaw mnie samą. - Tanja wstaje i podchodzi do drzwi. - Przepraszam. - mówię szeptem unikając jej wzroku. Odwracam głowę. Słyszę szelest zamykanych drzwi i wiem, że zostałam sama. Dosłownie sama...

- Nie jesteś sama, skarbie. - przymykam oczy w nadziei, że postać mojej matki rozpłynie się w powietrzu. Po chwili otwieram je z powrotem, ale ona nadal znajduje się tam, gdzie przed minutą.
- Tak, mam przecież Ciebie, prawda? - dlaczego ranię każdego, kto chce mi pomóc?
- Masz ojca i Andreasa. - kiwam z powątpiewaniem głową.
- Andreasa, powiadasz? No cóż, jednak nie mam. - z trudem powstrzymuję łzy.
- Suzanne czasem rzeczy wcale nie są takie jak nam się wydaje. - otwieram usta, by jej odpowiedzieć, ale dzwonek do drzwi mi to uniemożliwia. 

Mama znika, a ja zastanawiam się nad tym, czy mam w ogóle ochotę na spotkanie z natrętnym gościem.. Kiedy ta głupia melodyjka ustaje, następuje chwila ciszy i...
- Już idę przecież. - mruczę pod nosem i schodzę na dół. Na końcu języka mam jakąś głupią uwagę, ale kiedy widzę osobę stojącą na progu czuję jak wszystkie moje mięśnie napinają się ze zdenerwowania. Przełykam ślinę i ciągnę za klamkę.
- Och. - Claudia wygląda na bardzo zmieszaną. - Nie wiedziałam, że będziesz w domu. - przyglądam jej się badawczo. Jej czoło pokryte jest maleńkimi kropelkami potu. Zważywszy na temperaturę na dworze wydaje mi się to nieco dziwne.
- Proszę wejdź. Rozgość się, a ja przyniosę Ci coś do picia. - Claudia uśmiecha się delikatnie w moją stronę, jednocześnie masując swój brzuch. Spoglądam na zegarek, który wskazuje za kwadrans szósta. Tata powinien być w domu lada moment. Po kilku minutach wracam do salonu ze szklanką soku dla naszego niezapowiedzianego gościa. - Proszę. Mam nadzieję, że lubisz maliny. Tata toleruje jedynie taki sok.
- Dziękuję. - kobieta upija łyk i dostawia szklankę na stolik. - Dobrze się czujesz? - przygląda mi się przez chwilę. - Przepraszam, to kompletnie nie moja sprawa.
- W porządku. Nic mi nie jest. - słyszę samochód wjeżdżający do garażu i modlę się, by to był tata.
- Kochanie wróciłem. - kiedy wchodzi do salonu wygląda na zaskoczonego. - Nie wiedziałem, że wpadniesz. - podchodzi do Claudii i czule całuje ją na powitanie. Czuję się jak intruz, w dodatku takie gesty tylko potęgują moje kiepskie samopoczucie.
- Zostawię Was samych. - próbuję się ewakuować, ale tata ma dla mnie "niespodziankę".
- Suz, możesz zostać? Na chwilkę. - patrzy na mnie, a ja odwracam głowę byle tylko ukryć łzy.
- Jasne. - w napięciu czekam na rozwój wypadków. Tata wychodzi z salonu i po chwili wraca. Tuż za jego plecami pojawia się Andreas. Zaciskam dłonie w pięści, a moje usta zaczynają drżeć. Po minie ojca widzę, że nie ma pojęcia o przyczynach mojego dziwnego zachowania.
- Dzwoniłem. - Wellinger robi krok w moją stronę. Niemal natychmiast wracam wspomnieniami do dnia, w którym zrozumiałam, że jestem w nim zakochana.
- Wyjdź. - mój głos jest taki... - Nie odbierałam, bo nie miałam na to ochoty. Podobnie jak teraz nie mam ochoty na to, by na Ciebie patrzeć.
- Suz, co się...
- Wyjdź! - mój wybuch zaskakuje zarówno tatę jak i Claudię. Czuję jak moje serce ponownie daje o sobie znać. Ostatkiem sił próbuję utrzymać się na powierzchni. Robi mi się ciemno przed oczami, a ostatnie co pamiętam to silne ramiona Andreasa ochraniające mnie przed upadkiem.

~ Andreas ~

Telefon od Tanji kompletnie mnie zaskoczył. Nie rozumiałem jej pretensji. Wielokrotne próby skontaktowania się z Suzanne również nie przyniosły pożądanego skutku. Po rozmowie z trenerem uznałem, że muszę porozmawiać z nią osobiście inaczej Tanja gotowa po moim powrocie utopić mnie w łyżce wody. Podróż z Willingen trwała chyba całą wieczność. Przez całą drogę wysłałem do Suz kolejnych kilkanaście wiadomości, które pozostały bez odpowiedzi. 
- Jesteśmy na miejscu. Poczekaj aż po Ciebie przyjdę. - trener bierze swoją torbę podróżną i wchodzi do domu, w którym mieszka z Suzanne. Idę za nim krok w krok. Czuję się jak dzieciak, który chce zaprosić dziewczynę na pierwszą randkę.
- Kochanie wróciłem. - kiedy wchodzi do salonu na sekundę zapada cisza - Nie wiedziałem, że wpadniesz. - kompletnie nie rozumiem do kogo skierowane są te słowa.
- Zostawię Was samych. - kiedy słyszę jej głos mam ochotę wpaść do salonu i porwać ją w ramiona. Aż do teraz nie wiedziałem, że można za kimś tak tęsknić.
- Suz, możesz zostać? Na chwilkę. - czekam w napięciu na jej odpowiedź. Schuster prowadzi mnie do salonu, w którym czeka Suz. Na kanapie siedzi jakaś kobieta w zaawansowanej ciąży. Dociera do mnie, że to pewnie o niej nie tak dawno temu opowiadała mi Suzanne.
- Dzwoniłem. - robię krok w jej stronę. Suzanne patrzy na mnie zupełnie tak jakby widziała mnie po raz pierwszy.
- Wyjdź. - jej głos jest taki...  zimny- Nie odbierałam, bo nie miałam na to ochoty. Podobnie jak teraz nie mam ochoty na to, by na Ciebie patrzeć. - jej słowa sprawiają, że tracę grunt pod nogami.
- Suz, co się...
- Wyjdź! - jej wybuchu zaskakuje wszystkich zgromadzonych w salonie. Dopiero po kilku sekundach orientuję się, że coś jest nie tak. Suzanne robi się biała jak ściana i w ostatniej chwili udaje mi się ją złapać i uchronić przed upadkiem. Droga do szpitala dłuży mi się w nieskończoność. Suzanne odzyskuje przytomność i po chwili ponownie ją traci. Żadne z nas się nie odzywa. Wiem, że to zabrzmi cholernie niewłaściwie, ale co jeśli okaże się, że coś z nią jest nie w porządku? Może Michael miał rację? Może Suzanne od samego początku robiła ze mnie idiotę i w tym samym czasie spotykała się z nami obydwoma? Dotykam jej policzka.
- Niech się Pan pospieszy. Ona jest cała rozpalona. - Schuster dodaje gazu i po mniej więcej dwudziestu minutach parkujemy pod szpitalem. W drzwiach czeka na nas już pielęgniarka z wózkiem. Waham się, bo nie wiem co powinienem teraz zrobić. Pójść z nimi czy wrócić do domu? Jednego byłem pewien - muszę porozmawiać z Tanją, bo teraz tylko ona może mi to wszystko jakoś wyjaśnić.

~ Suzanne ~

- Córeczko musisz to zwalczyć. Musisz otworzyć oczy. - mama ma na sobie sukienkę w kwiaty, tę którą tak uwielbiałam, gdy byłam mała. - Tata Cię potrzebuje. Wiesz, że sam nie potrafi nawet włączyć pralki. - jej śmiech roznosi się echem po pomieszczeniu, w którym się znajdujemy.
- Gdzie ja jestem? - mówię z trudem. 
- Wszystko będzie dobrze kochanie. Musisz tylko otworzyć oczy. - mama dotyka dłonią mojego policzka, pochyla się i całuje mnie w czoło. - Powiedź tacie, że wszystko będzie dobrze.
- Ale mamo? O czym Ty mówisz? Mamusiu, proszę nie odchodź. Mamo?!

- Dzięki Bogu. - otwieram oczy i widzę nad sobą twarz taty. Wygląda na zmęczonego.
- Gdzie ja..
- Ciiii. Nic nie mów. Zawołam lekarza. - tata wychodzi z pokoju i dopiero wtedy dostrzegam, że w rogu na małym krzesełku siedzi Andreas.
- Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że byłbym w stanie... - nie kończy zdania, bo nagle do pokoju wchodzi mój ojciec w towarzystwie Wolfe.
- Witam z powrotem, Suzanne. - próbuje się do niego uśmiechnąć, ale niemal każdy ruch sprawia mi ogromną trudność. Kątem oka dostrzegam twarz Andreasa. Wygląda na zaskoczonego zażyłością, która występuję pomiędzy mną i Florianem. - Możesz mi powiedzieć jak się czujesz?
- Chyba dobrze. - nadal zerkam w stronę Wellingera.
- Zawroty głowy? Mdłości? - kiwam przeczącą głową. - Miałaś szczęście, że Twój przyjaciel zareagował tak szybko.
- Nie jestem jej przyjacielem. - słowa Andreasa sprawiają mi ogromny ból. - Muszę już iść. - Andy podchodzi i delikatnie całuje mnie w usta. - Wpadnę później. - widzę w jego oczach łzy, ale nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi.
- Zostań. - mówię do niego szeptem. Nie wiem czy to ton mojego głosu czy spojrzenie, ale ostatecznie zgadza się i z powrotem zajmuje swoje miejsce sprzed chwili.
- Musimy zostawić Cię na kilka dni w szpitalu żeby móc monitorować Twoje serce. Zrobimy szczegółowe badania i dopiero wtedy pozwolimy Ci wrócić do domu. Tym razem nie wypiszesz się na własne życzenia. - patrzę mu w oczy i w jakiś telepatyczny sposób próbuję go wybłagać, aby przypadkiem nie wysypał się przy tacie i nie powiedział mu o mojej chorobie.
- Panie doktorze czy moglibyśmy porozmawiać? Na osobności. - boję się, że w końcu Florian powie ojcu o mojej przypadłości. Patrzę na niego i delikatnie kiwam głową. Tata i Wolfe wychodzą na korytarz. Zostaję sama z Andreasem. Nadal pamiętam, że całował się z Lisą, ale nie umiem żyć obok niego nie będąc z nim.
- Suzanne, to co widziałaś w hotelu... to nie tak. Straciłem czujność, a Lisa to po prostu wykorzystała. - mam ochotę zaśmiać mu się w twarz. - Musisz mi uwierzyć, że to co jest pomiędzy nami jest dla mnie bardzo ważne. Od tylu lat próbuję wmówić sobie, że to tylko szczenięca miłość, ale obydwoje wiemy, że to coś poważniejszego. - siada przy moim łóżku. - Rozmawiałem z moją siostrą. Tanja o wszystkim mi powiedziała. - no chyba jednak nie o wszystkim. - Dawno nie widziałem jej takiej wkurzonej. Prawie mnie pobiła. - Andreas opuszkami palców dotyka mojego policzka. - Kocham Cię Suzanne. W sumie cholernie bałem się użyć tych słów, bo one są jak obietnica. Obietnica tego, że będę obok Ciebie, zawsze i wszędzie. Że choćby niebo waliło Ci się na głowę, ja podbiegnę i je przytrzymam. Że będę tylko Twój. Rozumiesz? - patrzę na niego i kompletnie nie wiem, co powiedzieć. - A widzisz... Ja nigdy nie łamię obietnic.
- Nie mów mi tego wszystkiego jeśli w głębi serca wiesz, że to nie prawda. - a co jeśli to jednak prawda? Co jeśli to, co przed chwilą usłyszałam jest prawdziwe?
- Musisz mi uwierzyć. Zaufaj mi. Nie umiem żyć obok Ciebie nie będąc z Tobą. - patrzę na niego zdziwiona. Zupełnie jakby czytał w moich myślach. Przełykam ślinę i patrzę mu w oczy.
- Ja Ciebie też kocham. - na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. - Kocham Cię. - powtarzam to w kółko. Całą sobą chłonę wyjątkowość tej chwili. Przez ponad dwie godziny Andreas czuwał przy moim łóżku. Wiele razy zbierałam się na odwagę żeby powiedzieć mu prawdę, ale niemal za każdym razem coś mnie powstrzymywało. Nadal zastanawiałam się nad słowami mamy. Co miało być dobrze? I dlaczego wplątała w to tatę?
- Jest już późno. Powinieneś wracać do domu, wziąć prysznic i wyspać się przed jutrzejszym dniem. - najchętniej zakazałabym mu każdego wyjazdu, który trwać będzie dłużej niż kilka godzin. 
- Wolałbym zostać. - widzę po nim, że jest zmęczony. Ciągłe wyjazdy i kłopoty w domu nie wpływały dobrze na jego samopoczucie. W dodatku jeszcze mój pobyt w szpitalu...
- Mnie też by to odpowiadało, ale sam wiesz, że to głupi pomysł. Jutro też tu będę także wiesz jak znajdziesz chwilę to możesz wpaść. - śmieje się i całuje mnie w usta. - Rozumiem, że to znaczy "tak kochanie wpadnę".
- Potrzebujesz czegoś? - patrzy mi w oczy.
- Tata jutro przywiezie mi kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Nie mam w sumie zamiaru zbyt długo tu zabawić. - najwyżej dzień, góra dwa.
- Zostaniesz tutaj tak długo jak będzie to potrzebne, jasne? - pochyla się nade mną i namiętnie całuje. - Śpij dobrze. - zakłada na siebie kurtkę, odstawia krzesełko na miejsce i podchodzi do drzwi. - Do zobaczenia jutro. - Andreas wychodzi na korytarz i zamyka za sobą drzwi. Przez chwilę uśmiecham się sama do siebie. Jeszcze kilka godzin temu czułam, że nie mam po co żyć, a teraz mam ochotę wykrzyczeć całemu światu, że zacznę o siebie walczyć.
- Twój chłopak chyba mnie nie lubi. - nie wiem kiedy Florian wszedł do sali, w której leżałam. - W sumie też by mi się nie podobało gdyby jakiś obcy facet ślinił się na widok mojej dziewczyny. - mam wrażenie jakby jego słowa miały jakiś ukryty sens.
- Jestem trochę zmęczona. A propo mam nadzieję, że nie wygadałeś się przed moim tatą?
- Spokojnie. Jesteś pełnoletnia i nie mam obowiązku informować Twoich bliskich o stanie Twojego zdrowia. Zastanawiam się tylko jak długo masz zamiar to wszystko jeszcze ukrywać?
- Tak długo jak będzie trzeba. - a może tu wcale nie chodzi o to, że chwila wydaje mi się nie odpowiednia? Może chodzi o to, że boję się im o tym powiedzieć? Może boję się, że kiedy poznają prawdę zostanę z tym sama?

***

- Mówiłaś, że po tym co widziała już nigdy więcej się do niego nie odezwie. Tymczasem on siedzi przy jej łóżku i nikogo do niej nie dopuszcza. - mężczyzna, z którym Lisa zawarła krótkotrwały pakt wyglądał na wściekłego. Wydawać by się mogło, że obecność Andreasa wpływała na niego niczym czerwona płachta na rozjuszonego byka.
- Spokojnie. To tylko małe niedociągnięcie. Wkrótce dostaniesz to, czego chcesz. A tymczasem... może zajmiemy się sobą? - Lisa doskonale wiedziała jak działa na płeć przeciwną. A kiedy już udało jej się złapać ofiarę w sieć, nie miała najmniejszego zamiaru wypuścić jej ze swoich rąk. Florian nie był w stanie obronić się przed wdziękami młodej kobiety. Czuł, że ten romans może go pogrążyć. Chciał mieć Suzanne tylko dla siebie i był przekonany, że tylko panna Neuman jest w stanie dać mu to, czego pragnie...

1 komentarz:

  1. Florian knuje z Lisą? W życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała. 😯 Bardzo mi się to nie podoba...
    Coraz bardziej martwi mnie także stan zdrowia Suzanne. Z każdym dniem jest słabsza i radzi sobie, coraz gorzej. Najwyższy czas, aby ktoś z jej bliskich dowiedział się o jej chorobie.
    Dobrze, że przynajmniej wyjaśniła sobie to nieporozumienie z Andreasem i upewnili się w swoich uczuciach.
    Czekam na następny. 😊

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis