niedziela, 13 stycznia 2019

XI. Przeszłość może boleć. Ale daje nam wybór - albo będziemy od niej uciekać, albo wyciągniemy z niej lekcję.

~ Suzanne ~

~ 2011 ~

- Pani bratanica potrzebuje fachowej opieki. To, co się stało nie było tylko zwykłym niedopatrzeniem z jej strony. Te leki - lekarz pokazał cioci opakowanie - to coś więcej niż aspiryna. Kilka kolejnych tygodni na oddziale powinno pomóc tej młodej damie wrócić do normalnego życia.  - widziałam po jej minie, że się łamie. Podobnie jak ja, kilka dni temu.
- Ciociu? - wahała się. Zastanawiała się nad tym czy przypadkiem nie powinna zawiadomić taty o tym, co chciałam zrobić. - Przepraszam. - mówię cicho i łapię ją za rękę. W końcu, po kilkunastu minutach wychodzimy z gabinetu. Pobyt w szpitalu wcale mi nie pomógł. Będąc tam straciłam coś, co nie zdarza się w naszym życiu zbyt często - prawdziwą przyjaźń. Nie mogę spędzić tam ani minuty więcej. Wszystko mi o niej przypomina. Anna - bo o niej mowa - pomogła mi zrozumieć, że śmierć mamy to nie moja wina. Dochodziłam do siebie i dzięki niej nabrałam chęci do życia. A teraz, po jej odejściu nie wiem czy dam sobie sama radę. Boję się, że pewnego dnia nie wytrzymam i znowu spróbuję... Tylko, że wtedy nikomu już nie uda się mnie odratować, zadbam o to...
- Suz obiecaj mi, że to się nie powtórzy. - widzę, że się boi. Boi się o mnie.
- Obiecuję. - zastanawiam się jednak nad kolejnym dobrym sposobem na bezbolesną śmierć. Istnieje w ogóle coś takiego?  Po powrocie do domu zamykam się w swoim pokoju. Włączam komputer i niemal od razu natrafiam na Jego zdjęcie. Na ich zdjęcie... U boku Andreasa, wprost do obiektywu wdzięczy się Lisa. Przełykam łzy, bo to ja powinnam stać obok Niego. Wiele razy próbowałam zebrać się na odwagę żeby odpisać na któregoś z smsów od Andreasa, ale ciągle znajdowałam jakąś dobrą wymówkę. I tym razem było podobnie...

~ 2018~

Ustaliłam z tatą, że zgodnie z zaleceniami Floriana zostanę w szpitalu jeszcze kilka dni. Ponoć pojawiła się szansa na nową terapię dla takich jak ja. Długo zastanawiałam się nad tym, co usłyszałam od Wolfa. Nie wiedziałam już nawet czy Andreas faktycznie jest ze mną z miłości, czy może raczej z litości? Skarciłam siebie za to głupie myślenie i doszłam do wniosku, że przez Floriana mogę zniszczyć coś, co daje mi siłę do walki. Kocham Andreasa i nie pozwolę nikomu stanąć pomiędzy nami. Leżąc w łóżku i gapiąc się w sufit w końcu zrozumiałam, co powinnam zrobić - co powinnam zrobić od razu, gdy tylko Wolfe zaczął się dziwnie zachowywać. Całą noc układałam w głowie swoją przemowę. Bałam się, że moje wyjaśnienia nie do końca przypadną do gustu ordynatorowi. Poza tym Florian przecież nie zrobił nic złego, prawda?

- A pocałunek? Uważasz, że to nic złego? - mama pojawiała się coraz rzadziej. Myślałam nawet, że to dlatego, że jestem już jedną nogą na tamtym świecie i w końcu będziemy razem już na zawsze.
- Nie mamo. To nie tak. Po prostu dla mnie to nic nie znaczyło. - kogo ja próbowałam przekonać?
- Mówisz tak, bo chcesz żebym w to uwierzyła? - skąd ona w ogóle wie, o czym myślę? No tak, przecież jest w mojej głowie.
- Mówię tak, bo to prawda. Znasz mnie i wiesz, że nie jestem jak inne dziewczyny. Nie mam czasu na zdradzanie i mataczenie. Poza tym, ja na prawdę kocham Andreasa.
- Powiedź to jeszcze raz, ale tym razem bądź bardziej przekonująca. - dlaczego zawsze jest tak, że nikt nit chce mi wierzyć?
- Wiesz mamo, nie mam ochoty na tę rozmowę. Mam coś do zrobienia. - zniknęła, podobnie jak moje obawy. Teraz jestem już pewna, że rozmowa z ordynatorem to jedyny wyjście.

- Proszę. - złapałam za klamkę i pewnym siebie krokiem weszłam do gabinetu ordynatora. Ściany pomalowane na brzoskwiniowy kolor zupełnie nie przypominały gabinetu. Dużo bardziej to pomieszczenie pasowałoby na pokój dzienny. - O pani Schuster. Co panią do mnie sprowadza? - mężczyzna wskazał na krzesło stojące na przeciwko niego. Usiadłam. Poczułam się jak uczennica przyłapana na piciu w szkole. 
- Chciałam porozmawiać o Flo.. to znaczy o doktorze Wolfe. - Fitz  przygląda mi się badawczo próbując wyczytać cokolwiek z wyrazu mojej twarzy.
- Doktor Wolfe to naprawdę świetny specjalista. Ma Pani z nim jakiś problem? Owszem czasem bywa odrobinę zbyt nachalny, ale to dlatego, że leży mu na sercu dobro i zdrowie jego pacjentów. - dosłownie świdrował mnie wzrokiem.
- Chodzi o to, że... czy mogłabym... - mam problem z poprawnym ułożeniem chociażby jednego zdania. Czuję pulsowanie w czaszce, ale staram się zatrzymać je tam, gdzie jest. - Doktor Wolfe jest nie tylko nachalny w stosunku do mnie. On po prostu na zbyt wiele sobie pozwala. - widzę jak Fitz marszczy brwi. Zupełnie jakby nie docierało do niego, to co powiedziałam.
- To dziwne. - sięga po swój telefon, wybiera numer, rzuca do słuchawki zaledwie kilka słów i odkłada aparat na miejsce. - Przepraszam. O czym to my... Ach tak. Doktor Wolfe bezpośrednio po przyjeździe poprosił o to, by została Pani jego pacjentką. - zaczął nerwowo stukać palcami o blat biurka. Czułam, że to koniec rozmowy.
- To znaczy, że Wolfe przyjechał tu przez wzgląd na mnie? - to było niedorzeczne. Nie znałam go, nigdy nawet o nim nie słyszałam. Nie rozumiem dlaczego miałby aż tak bardzo angażować się w pomoc nieznajomej. Wróciłam do sali i sięgnęłam po laptopa, którego kilka dni temu przywiózł mi tata. W wyszukiwarce wpisałam nazwisko Wolfe. Wyskoczyło kilka stron, które kompletnie do mnie nie przemawiały. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na artykuł opowiadający o dotychczasowych dokonaniach doktora Floriana Wolfe. Na końcu widniało zdjęcie. Moją uwagę przykuła szeroko uśmiechnięta brunetka, która wyglądała na dobrą znajomą Floriana. Jej twarz wydawała mi się znajoma, ale zawsze miałam problem z dopasowywaniem imienia do danej osoby.
- Powinnaś odpoczywać. - nagłe pojawienie się Wolfe sprawiło, że kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Szybko zamknęłam laptopa i schowałam go do szuflady. - Masz przede mną jakieś tajemnice? - zachowywał się zupełnie tak, jakbyśmy byli co najmniej dobrymi znajomymi.
- Całe mnóstwo. Ty zapewne przede mną też. - próbowałam jakoś go wybadać, ale to wcale nie było takie łatwe.
- Jak się czujesz? - wzruszyłam ramionami. - Zawroty głowy? Nudności? Problemy z utrzymaniem równowagi?
- Nic z tych rzeczy. Fakt, trochę pobolewa mnie głowa, ale jest w miarę znośnie. - aż mnie świerzbiło żeby zapytać o dziewczynę ze zdjęcia. W porę się jednak opamiętałam. Wolfe dopisał coś na moja kartę i w końcu opuścił salę.  Niemal natychmiast wróciłam do artykułu. Ta dziewczyna nie dawała mi spokoju. Na szczęście, w dzisiejszych czasach wystarczy komputer, dostęp do internetu i kilka informacji żeby kogoś sprawdzić. Kilkanaście minut zajęło mi znalezienie informacji o tym, że doktorek był zaręczony. Jego przyszła żona nazywała się...
- O cholera. - wpatrywałam się w fotografię z niedowierzaniem. - To niemożliwe. - miałam mętlik w głowie. Teraz rozumiem skąd Florian może mnie znać. Pytanie brzmi: jakie ma wobec mnie zamiary?

~ Marcus ~

- No przecież już idę. - kto jest na tyle normalny żeby dobijać się do drzwi o trzeciej nad ranem? I to w dodatku w dniu zawodów. - Czego chce... Suz? - Schuster nie wyglądała za dobrze. Andreas nie wspomniał, że wychodzi ze szpitala.
- Obudziłam Cię. Przepraszam ja tylko... Wiem, że powinnam... Zresztą nie ważne. Pójdę sobie. - w ostatniej chwili złapałem ją za rękę.
- Nie będziesz się włóczyć po nocy. Andreas by mnie zabił gdybym Ci na to pozwolił. - w gruncie rzeczy zrobiłem to dla siebie, nie dla niego. Kilka minut w jej towarzystwie może w końcu sprawi, że zacznę traktować ją jak koleżankę, a nie jak dziewczynę, z którą mógłbym być. - Napijesz się czegoś?
- Wody, jeśli to nie problem. - była strasznie blada.

 SUZANNE - Dlaczego on tak dziwnie mi się przygląda? Może Andreas zdążył go powiadomić o tym, że uciekłam?

- Żaden problem. Już przynoszę. - słyszałem wibrujący telefon, ale nie mogłem teraz pozwolić jej czekać. - Proszę.
- Dziękuję. - jej uśmiech nie jednemu facetowi pewnie zawrócił w głowie.

 SUZANNE - O matko. Zaczynam rozumieć, że to nie był dobry pomysł.

- Co Cię sprowadza? Andreasa nie ma. - po co ja w ogóle o nim wspominam?
- Nie przyszłam do niego. - upiła łyk wody i spojrzała na mnie. - Jestem tu, bo chciałabym Cię o coś prosić.
- Zrobię co tylko będę mógł. - a może jest jeszcze dla mnie jakaś szansa...
- Muszę Cię prosić o przysługę. Naprawdę dużą. - zamilkła, a ja zacząłem się zastanawiać, czy zbyt pochopnie nie zgodziłem się jej pomóc. - I musisz mi obiecać, że Andreas się o tym nie dowie. Nikt poza Tobą nie może o tym wiedzieć. 
- Zgoda. - w milczeniu słucham jej opowieści. Widzę, że wracanie do przeszłości sprawia jej ból. Szczególnie rozmowa o zmarłej mamie. Kiedy nagle urywa w pół zdania wiem, że jej wizyta będzie miała nieprzewidziane konsekwencje.


Dla nas obojga zresztą...

1 komentarz:

  1. Strasznie mnie ciekawi kto był tą tajemniczą narzeczoną Floriana. I jaki miała ona związek z Suzanne. Jedno jest pewne. To właśnie dlatego wykazuje on, aż nazbyt wielkie zainteresowanie Suz. Coraz bardziej się go obawiam.
    Retrospekcja była niezwykle smutna. Ta bezradność i brak chęci do życia dziewczyny po śmierci jej mamy... Dobrze, że jakoś się pozbierała. Tylko dlaczego los, aż tak się na nią uparł i wciąż jej nie oszczędza.
    Bardzo ciekawi mnie w czym Markus ma pomóc Suzanne. I dlaczego Andreas na się o tym nie dowiedzieć? Nie podoba mi się to. Zwłaszcza, że Markus czuje zdecydowanie więcej do Suzanne niż się jej wydaje. Oby wszystko się jeszcze bardziej przez to nie skomplikowało.
    Czekam jak zawsze z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis